Miłością do mruczków zaraził mnie mąż - gdy go poznałam miał kilkuletnią kotkę - miała charakterek, ale jakoś udało nam się dogadać :)
No i ta miłość pozostała z nami do dziś. Obie dziewczyny też go uwielbiają, ale Maurycka nie da się wszędzie zabrać ze sobą, a już na pewno nie do szkoły.
Kilka miesięcy temu zrobiłam kolorowego kotka, który bardzo spodobał się Uli i wszędzie brała go ze sobą. Ale... jest tak kochana i wrażliwa, że zgodziła się oddać go na aukcję charytatywną dla walczącej z białaczką Julki - jej rówieśnicy z zespołem Downa z naszego miasta. No i pluszak trafił na południe Polski.
Obiecałam jej jeszcze jednego i w końcu udało mi się dotrzymać obietnicy :) Przez ozdoby choinkowe robótka czekała cierpliwie w kolejce, ale przyszła na nią kolej. I oto Maurycek w wersji przenośnej:
Kolorystyka wg wyboru Ulci. Wzór pochodzi ze strony Tejiendo Peru.
A teraz tworzy się kotek walentynkowy. Efekty już wkrótce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz